niedziela, 4 października 2015

WITCHFIELD - Sabbatai Zavi (2015)

Witchfield to solowy projekt perkusisty Andrea Vianelliego, który działa pod ksywką Thomas Hand Chaste. Nie jest to ktoś nowy na scenie włoskiej, bo jest on w tym interesie od 1981 r. Z zespołem Witchfield nagrał już debiutancki album, ale obszedł świat bez większego echa. Po 6 latach przyszedł czas na drugi album czyli „Sabbatai Zavi”. To album koncepcyjny opowiadający prawdziwą historię żydowskiego rabina, który uważał się za nowego mesjasza. Czy taka historia sprawi, że nowy album jest ciekawszy i na tyle ambitny, że poruszy gatunek doom metalowy?

Nie do końca tak jest. Niby doom metal jest głównym gatunkiem w stylu Witchfield, z tym że nie zabrakło tutaj nutki rocka progresywnego czy gotyku. Troszkę eksperymentowania, wtrącania żeńskich wokali autorstwa wokalistki włoskiego Secret Tales, troszkę klawiszy i melodyjności sprawia że album traci na swojej wartości i przestaje być doom metalowym wydawnictwie za jakie uchodziło na początku. Krótkie intro i mroczny, nieco Black Sabbathowy „Living on trees” sprawiły, że płyta zaczyna się ciekawie. Ten kawałek napędza ponury klimat i mocny riff, który zagrany został z pasją i pomysłem. Równie ciężki i imponujący jest bardziej rozbudowany „Sabbatai Zavi”, który pokazuje że Thomas Hand Chaste ma ciekawe pomysły i wie co chciałby grać, jednak nie do końca wszystko mu wychodzi. Na płycie jest sporo niedociągnięć i niepotrzebnych motywów, które można by sobie darować. Nieciekawie robi się przy komercyjnym i nieco progresywnym „Continent”, który wyprowadza nas z tego ciężkiego i mrocznego grania. „I feel the pain” gdzieś tam na swój sposób jest ciężki, ale ewidentnie pozbawiony ognia i składu i ładu. Mamy tutaj jeszcze spokojniejszy „Walk” czy „Wake up your mind”, które ukazują rockową stronę Witchfield. O wiele lepiej już wypadają ciężki „Heart of Soldier” czy mroczniejszy „Falling Star”, które powinny zadowolić fanów Black Sabbath, a przy najmniej w mniejszej części.

To co mamy przed sobą to nieco niszowy i podziemny doom metal, który niczym nie zapada w pamięci. Za mało w tym pasji, zaskoczenia, a poza tym materiał nie jest dopracowany. Poza 2-3 utworami pozostały materiał trzeba by dopracować. Płyta skierowana do zagorzałych fanów doom metalu i do tych co lubią grzebać w podziemnych kapelach, o których istnieniu mało kto wie.

Ocena: 3.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz